www.eprace.edu.pl » wojna-literacka » Poetycka walka z emigracją: zły bohater, gorszy Polak » Polemiki prasowe i utwory satyryczne jako element „walki” kraju z emigracją

Polemiki prasowe i utwory satyryczne jako element „walki” kraju z emigracją

Przytoczone wcześniej przykłady, opisujące zarówno wizerunek emigranta w oczach pisarza zamieszkałego w PRL-u, jak i obraz krajowego literata z punktu widzenia uchodźcy, zdają się być przykładami oderwanymi od siebie nawzajem. Innymi słowy: trudno w oparciu o nie mówić o otwartej rywalizacji czy próbie przeforsowania swojego punktu widzenia. Dlatego też w niniejszym podrozdziale chciałabym przedstawić po jednym przykładzie z dwóch najbardziej typowych form literackiej „walki bezpośredniej”. Jednym z nich będzie spór przeprowadzony na łamach prasy, drugim – próba „satyrycznego pojedynku” między reprezentantem pisarzy krajowych a twórcą przebywającym po II wojnie za granicą.

Najbardziej wyrazisty „spór prasowy” odbył się między dwiema osobami wzbudzającymi w owych czasach najwięcej chyba kontrowersyjnych uczuć, a więc między Czesławem Miłoszem a Antonim Słonimskim. O ile bowiem wspominane przeze mnie utwory liryczne i prozatorskie „uderzające w Miłosza” nie zawierały najczęściej nawet jego nazwiska, o tyle polemika prasowa, nie będąc formą stricte literacką, nie mogła sobie na taki unik pozwolić. Przytaczane były już słowa Słonimskiego, który w „Nowej Kulturze” zarzucał przyszłemu nobliście nie tylko brak patriotyzmu, ale związywał jego nazwisko z emigracją określaną przezeń jako „faszystowska”. Wcześniej jednak gromił Miłosza w „Trybunie Ludu” w sposób pozbawiony jakichkolwiek skrupułów: „Judzisz przeciwko planowej pracy, która ogarnia coraz szersze masy ludu polskiego, godzisz w budowę fabryk, uniwersytetów, szpitali, wrogiem jesteś robotników i chłopów, którzy po raz pierwszy w historii naszego kraju stanęli do walki o obalenie wyzysku i krzywdy ustroju kapitalistycznego (…) Czego chcesz? Chcesz wojny (…). Sprzymierzeńcami twoimi są przywrócone do życia upiory hitlerowskie”219. Taki sposób oszczerstwa zmuszał Miłosza do udzielenia nań odpowiedzi. W liście otwartym do Słonimskiego, zamieszczonym w paryskiej „Kulturze” z grudnia 1951 oświadczył, że na artykuł „napisany według wszelkich zasad przyjętych w okresie procesów moskiewskich” odpowie jednak tak, jak zasługuje na to „dawny poeta Pikadora”. I odpowiedź swoją formułuje następująco: „Był czas, kiedy oburzałeś się na służalstwo pisarzy rosyjskich, krzyczących z inicjatywy władz: »Zabić go, zabić!«. Dzisiaj sam spełniasz tę funkcję i używasz tego samego stylu. Wybrałeś tę rolę i nie byłoby tu nic do powiedzenia, gdyby nie dzieło poetyckie, które masz za sobą. Z szacunku dla ciebie jako poety zapomnę o twoim dobrowolnym poniżeniu i nie będę odpowiadał obelgami na obelgi”220.

W podobnym tonie, brzmiącym tak, jakby poeta starał się za wszelką cenę utrzymać na wodzy swoje liczne emocje, utrzymana jest cała odpowiedź. Nie ma w niej ani tłumaczenia się, ani zarzutów, a raczej spokojne, racjonalne konstatacje, w których ponad żalem istotniejsze jest uczucie przekonania o swojej słuszności oraz o inteligencji adresata artykułu. „Nie krzycz – kontynuuje Miłosz – że drukując w pismach Zachodu czy pozwalając na czytanie moich utworów przez zachodnie radiostacje, zasiadam, jak wołasz, »z wczorajszymi katami narodu polskiego« (…). Tak krzycząc, popełniasz fałszerstwo i robisz to świadomie, bo zbyt długo mieszkałeś za granicą, aby nie wiedzieć, że nie ma tam żadnej obowiązującej filozofii i każdy odpowiada tam tylko za to, co podpisał swoim nazwiskiem a nie za to, co może być na sąsiedniej stronie”221. Miłosz w metaforycznej formie wypomina Słonimskiemu głównie to, że nie musiał on pisać wcale obraźliwego artykułu. Wydaje się, że w tym momencie tworzenia przezeń tekstu-riposty górę wzięły chwilowo emocje. Dlatego też przyszły noblista obok spokojnego tonu pozwala sobie jednak także na ironię: „Mam nadzieję, że atak na mnie polepszył twoją sytuację w Warszawie, czego ci życzę. Ktoś, kogo dobrze znasz, powiedział, jak pamiętasz: »Jak już być w piekle, to być diabłem, który dusze spycha w smołę, a nie duszyczką, co w smole skwierczy«. Spychaj w smołę, Antoni (…). Ale gorzko musi ci być, kiedy przypomnisz sobie przeszłość humanisty”222.

Być może, to po jednak wyważonej i racjonalnej odpowiedzi Miłosza, sprawa przycichła. Ani władza, ani jej oficjalne organy, ani żaden z bardziej znanych literatów krajowych nie podejmował już kwestii jego emigracji. Co ciekawe, brak jednoznacznych sądów na temat wyjazdu przyszłego noblisty oraz liczne kontrowersje przeniosły się następnie – o czym będzie jeszcze mowa – na grunt emigracyjny.

Niezwykle efektowną zaś polemiką, którą – podobnie do dialogu między Miłoszem a Słonimskim – nazwać można „otwartą walką”, jest wymiana utworów satyrycznych, która nastąpiła pomiędzy Marianem Hemarem, a… Janem Brzechwą. Brzechwa stworzył długi dosyć propagandowy utwór rymowany, będący z założenia tekstem mającym ośmieszyć kompilację tych cech, które zarzucali poeci krajowi emigrantom. Tekst pt. Gryps do Jana Lechonia, który ukazał się w satyrycznym czasopiśmie „Szpilki”, miał więc za zadanie przede wszystkim wykpić strach „uciekinierów”, którym darzyli oni socjalistyczną rzeczywistość. Tym samym miał on również namówić ich na powrót do kraju. Charakter wiersza jest ironiczny, Brzechwa wyśmiewa w nim „zachodnią propagandę”, która ukazuje emigrantom niewłaściwy ogląd ojczyzny:


„Kochany Panie Janie, piszę potajemnie

Żeby w porę ten gryps Pan otrzymał ode mnie.

Albowiem Pańskie dobro mając na uwadze

Wracać Panu nie radzę. Naprawdę, nie radzę.

(…) W Łodzi nie ma nikogo. Wszyscy na zesłaniu.

Ja, z garstką literatów, na twardym posłaniu

(…) Światło, wodę - od dawna skasowano w Łodzi,

do kościoła, rzecz prosta, nikt dzisiaj nie chodzi

Bo tam, żandarm sowiecki, przebrany za księdza,

Każdego, kto się zjawi, na Sybir wypędza”223.

Brzechwa stara się również ośmieszyć nie tylko ogólne wyobrażenia na temat sytuacji w Polsce Ludowej, ale również konkretne wydarzenia polityczne:


„(...) Mikołajczyk przemawia, lecz podczas przemowy

Ma lufę pistoletu przytkniętą do głowy”224.

Autor tekstu do końca utrzymuje swój utwór w podobnym tonie, igrając niejako z tematami, które uznane mogły być wówczas faktycznie niebezpieczne. Zabieg ten służyć ma ukazaniu, że nic groźnego nie ma w swobodnym używaniu terminów „NKWD”, „Sybir”, czy „Kamczatka”.


„(...) U nas, jeśli do baru wejdzie kto na wódę

Od razu wpada konny oddział NKWD,

By gościa, jego żonę i ojca, i matkę

Całkiem nagich, traktorem wywieźć na Kamczatkę.

(…) Takie to u nas życie, drogi Panie Janie,

Zatem lepiej dla Pana, jeśli Pan zostanie.

(…) A mnie... Pan sam rozumie: postawią pod ściankę,

Rozstrzelają, powieszą i zrobią rąbankę”225.

Marian Hemar, ignorując fakt, że adresatem satyry jest Lechoń, poczuł się na tyle dotknięty prześmiewczym tonem wiersza Brzechwy, że odpowiedział na niego równie rozwlekle, przypominając autorowi satyry także inne drażliwe tematy, których w wierszu swoim krajowy poeta jednak nie poruszył.


„A my tu w strachu – pisze Hemar równie ironicznie – że w kraju tortury,

Że NKWD, że ucisk cenzury (…)

A patrzcie - »Szpilki«: Dowody swobody,

Bo nie krępują Brzechwy satyryka!

Panie poeta, co w kraju Traugutta,

Okrzei, Ziuka i księdza Skorupki

Stajesz w obronie jakiegoś Bieruta

Wykpiwasz wrogów jakiegoś Osóbki (…)

Drwisz z emigracji, że i u was sznycel,

I kościół pełny, i już w szafie kiecki.

A nasza groza – że sowiecki szpicel

Węszy po kraju, że żołdak sowiecki (…)”226.

Po dość długim wstępie Hemar zadaje swojemu adwersarzowi pytania, które, jego zdaniem, w Grypsie do Jana Lechinia zostały niesłusznie pominięte.


„Jeśli tam wolność sumienia i słowa,

Jeżeli taka odwaga cywilna

Napisz – co myślisz o Polsce bez Lwowa?

Napisz – co myślisz o Polsce bez Wilna? (…)

Wolność sumienia? Niech pan nas przekona!

Wolność poezji wśród wolności mnóstwa?

Niech pan napisze, że linia Curzona

Jest linią zdrady i linią oszustwa (…)”227

Następnie, po przypomnieniu tych kwestii polityczno-społecznych, które przemilczał Brzechwa, proponuje mu Hemar pewien dość ryzykowny „układ”:


„Różne bywają w świecie demokracje.

Nie wierzysz w naszą – to mi waszej dowiedź.

Twój wiersz na całą polską emigrację

Dziś ja ogłaszam – jeśli mą odpowiedź

Z kolei wasze przedrukują »Szpilki«

Oświadczam: Wracam, nie czekając chwilki”228

Satyryczna polemika okazała się mieć bardzo szeroki zasięg, nie stając się o mały włos sprawą polityczną. Sam Hemar następująco wspomina wydarzenia związane z literackimi złośliwościami, wymienionymi między adwersarzami: „Wiersz p. Brzechwy ukazał się w »Szpilkach« z dn. 19 II 1946. Moją »Odpowiedź« ogłosiłem w »Dzienniku Polskim« z dn. 12 marca tegoż roku. W rok później dostałem wiadomość, że Odpowiedź wywołała długotrwałe narady w redakcji »Szpilek«. Sprawa, czy przedrukować wiersz Hemara, czy nie – oparła się o p. Bieruta. P. Bierut »był za tym«, żeby przedrukować. A jednak do przedruku nie doszło…”229.

Do dziś nie wyjaśniono właściwie dlaczego wspomniany przez satyryka przedruk nie ukazał się. Istnieje natomiast hipoteza, że decyzja negatywna zapadła nie w kraju, ale w radzieckiej ambasadzie230. Zamiast publikacji Odpowiedzi Brzechwie ukazała się kolejna część poetyckiego dialogu, pozbawiona już jednak formy satyrycznej, uderzająca natomiast bardziej w „czułe struny Polaka”, typu „wojna”, „patriotyzm”, „wrażliwość”. Przede wszystkim jednak Brzechwa wypomina Hemarowi to, że nie było go w kraju wtedy, gdy miały miejsce największe narodowe tragedie.


„Pan wojnę zna z widzenia, Niemców ze słyszenia,

Rozumiem, że to Pański światopogląd zmienia (…)

Dla Pana tylko frazes i tylko historia,

A dla nas tu dymiły sześć lat krematoria,

Dla nas była Treblinka, Oświęcim, Majdanek –

Myśmy znali to z życia, Pan - tylko ze wzmianek”231

Dlatego też, jak stara się wykazać Brzechwa, to nie Hemar może wypowiadać się na temat tego, jak faktycznie wyglądały wojenne realia i jak z perspektywy czasu powinni się ustosunkować do nich Polacy.


„Nie było takiej nocy, ażeby gestapo

Nie waliło do bramy zakrwawioną łapą.

Gdyby »żołdak« sowiecki nie przyszedł, broń Boże,

Któżby z nas się nie dusił w gazowej komorze? (…)

Że jeśli dzisiaj żyję i te słowa piszę,

To tylko dzięki temu, że ów »żołdak« przyszedł (...)” 232

Następnie polemizuje Brzechwa z tym, co pod pojęciem „wolności” rozumie emigrant. Charakterystyczny jest tu podział na to, co „nasze” i „wasze”.


„Ja nie bronię Osóbki. Złośliwość chybiona.

Osóbce nie potrzebna jest moja obrona.(…)

Czyż możność znieważania naszych mężów stanu

Ma stać się tą wolnością, co dogadza Panu?(...)”233

Na koniec zaś, mimo klarownej propozycji Hemara co do „zawarcia układu”, Brzechwa odpowiada – czego nie da się nie zauważyć – wymijająco. Głównie stara się on utrzymać rozpoczęty w pierwszych frazach swojego wiersza klimat „grania na uczuciach” swojego adwersarza:


„Postawił Pan warunki swego powrotu,

Owszem, trafił Pan kulą, lecz zabrakło płotu.(…)

Za powrót Pan już z góry żąda podarunków –

Miejsce Pana jest tutaj. Bez żadnych warunków!

Gdybym ja był w Londynie, pisałbym inaczej

Niech Pan wraca do domu. Ojczyzna przebaczy”234.

Tym razem, w przeciwieństwie do sporu między Miłoszem a Słonimskim, to Hemar, z perspektywy pisarza emigracyjnego, zakończył polemikę zbywając Brzechwę milczeniem. Zważywszy jednak na podjętą przezeń „grę o powrót”, co do której nie uzyskał odpowiedzi, wyciągnąć można wniosek, iż Hemar dopiął swego wykazując, że słusznie uważa obowiązującą w kraju cenzurę na przeszkodę dla poety nie do przekroczenia.



komentarze

Copyright © 2008-2010 EPrace oraz autorzy prac.